Mój miły Icełe
już nie bój się nocy
i ludziom w oczy patrz,
w miasteczku Bełz.
Minęło tyle lat,
harmonia znów gra,
obłoki płyną w dal...
znów toczy się świat.
Wypiękniał nasz Bełz,
w ogrodach, na grobach bez.
Nikt nie chce pamiętać,
nikt nie chce znać smaku łez.
I tylko gdy śpisz,
samotny i sam,
i tylko gdy śpisz,
giniesz..., płyniesz tam...
Gdzie tata i mama...
przy tobie są znów...
i cicho pilnują
samotnych twych snów.
Miasteczko Bełz,
kochany mój Bełz.
W poranne gazety ubrany
spokojnie sie budzi Bełz.
Łagodny świt
porannych dni rytm,
w niedzielę bezpieczna
nad rzekę wycieczka
w krzakach szept...
A w piekarni pachnie chleb,
koń nad owsem zwiesił łeb.
Zakochanym nieba dość,
tylko w sieni gwiżdże ktoś.
Miasteczko Bełz,
mayn shtetele Bełz.
Wypłowiał już tamten obrazek spokojny,
milczący Bełz.
Dziś, kiedy dym,
to po prostu dym.
Pierścionek na szczęście,
w przemyśle zajęcie,
w niedzielę chrzest.
Białe ziarno, czarny mak,
młodej żony słodki smak.
Kroki w sieni, nie drżyj tak...,
to nie oni. To tylko wiatr...
Miasteczko Bełz,
kochany mój Bełz.
W kołysce gdzieś dzieciak zasypia,
a mama tak śpiewa mu:
„Zaśnijże już...
oczka swe zmruż.
Są czarne,
a szkoda, że nie są niebieskie.
już nie bój się nocy
i ludziom w oczy patrz,
w miasteczku Bełz.
Minęło tyle lat,
harmonia znów gra,
obłoki płyną w dal...
znów toczy się świat.
Wypiękniał nasz Bełz,
w ogrodach, na grobach bez.
Nikt nie chce pamiętać,
nikt nie chce znać smaku łez.
I tylko gdy śpisz,
samotny i sam,
i tylko gdy śpisz,
giniesz..., płyniesz tam...
Gdzie tata i mama...
przy tobie są znów...
i cicho pilnują
samotnych twych snów.
Miasteczko Bełz,
kochany mój Bełz.
W poranne gazety ubrany
spokojnie sie budzi Bełz.
Łagodny świt
porannych dni rytm,
w niedzielę bezpieczna
nad rzekę wycieczka
w krzakach szept...
A w piekarni pachnie chleb,
koń nad owsem zwiesił łeb.
Zakochanym nieba dość,
tylko w sieni gwiżdże ktoś.
Miasteczko Bełz,
mayn shtetele Bełz.
Wypłowiał już tamten obrazek spokojny,
milczący Bełz.
Dziś, kiedy dym,
to po prostu dym.
Pierścionek na szczęście,
w przemyśle zajęcie,
w niedzielę chrzest.
Białe ziarno, czarny mak,
młodej żony słodki smak.
Kroki w sieni, nie drżyj tak...,
to nie oni. To tylko wiatr...
Miasteczko Bełz,
kochany mój Bełz.
W kołysce gdzieś dzieciak zasypia,
a mama tak śpiewa mu:
„Zaśnijże już...
oczka swe zmruż.
Są czarne,
a szkoda, że nie są niebieskie.
No comments:
Post a Comment